Po sukcesie pierwszego rejsu Pieśni spod żagli, pod koniec października 2013 roku, ogłosiliśmy nabór na drugą edycje.
Tym razem celem była Barcelona, z której mieliśmy 14 marca 2014 roku wypłynąć na Majorkę.
Opolskie bractwo pytało o kolejny rejs na żaglowcu. Jedni bo chcieli wypływać godziny, inni ze względu na fajną atmosferę, a jeszcze inni bo chcieli popłynąć w rejs.
Tym razem wybraliśmy Majorkę jak cel misji no i oczywiście STS Kapitan Borchardt. Dowodzić miał ponownie kpt. Krzysztof Mazurkiewicz.
Założyliśmy, że na ten rejs zabierzemy mniej uczestników, gdyż pierwsza edycja pokazała, że 39 osób to stanowczo za dużo ludzi. Oscylowaliśmy pomiędzy 24, max 32 osoby.
Wszyscy mieli przylecieć samolotem wcześniej do Barcelony, żeby móc skorzystać jeszcze z uroków tego niezwykłego miasta. W niewielkich grupach Barcelona została zdobyta.
14 marca po południu zamustrowaliśmy na statek. Wieczorem tradycyjnie przy szklaneczce rumu śpiewaliśmy i opowiadaliśmy niestworzone historie żeglarskie jak to na takich wieczorach bywa.
15 marca po śniadaniu zostało przeprowadzone szkolenie z bezpieczeństwa oraz stawiania żagli. W ruch poszły kliwry, grot i bezan. Potem obiad i o 14:00 oddaliśmy cumy. Pogoda była piękna i tak miało zostać.
Przelot odbył się bez żadnych przygód i fajerwerków. 16 marca około 16:30 zobaczyliśmy Majorkę. Przez całą noc opływaliśmy zachodnią jej cześć by 17 marca około 10:00 wpłynąć na zatokę Badia di Palma, na końcu której widać Palmę i majestatyczna katedrę.
Majorkę zdobywaliśmy małymi grupami. Jedni wypożyczyli samochody inni woleli zwiedzać lokalne puby. Na pewno warto było zobaczyć Valldemosę, w które mieszkał nasz kompozytor Fryderyk Chopin i tworzył swoje preludia, a także wybrać się na klify z których rozciąga się niesamowita panorama. Wieczorem zdobyliśmy małą lokalna knajpkę, w której był Dj i barmanka. Dj grał z piosenki z Youtuba, więc bardzo szybko zrobiła się polska impreza i tego wieczoru hitami Palmy były: „Nie płacz Ewka”, „Konik” i mnóstwo innych polskich szlagierów, którymi ściągnęliśmy innych chętnych bawić się przy naszych narodowych hitach. Tego wieczoru „było ciągnione: czyli, niektórzy bez wsparcia innych nie trafili by z powrotem na statek.
Kolejny dzień na Majorce to zwiedzanie Palmy-stolicy wyspy. Ogromna katedra robi wrażenie, nawet na tych którzy nie lubią łazić po kościołach. Ale Palma to przede wszystkim uliczki i ogromny targ, na którym dominują małe bary, w których serwuje się cuda dla podniebienia.
18 marca o 18:00 opuściliśmy gościnną Pallmę. Celem naszym było opłynięcie wyspy od wschodu by móc jeszcze podziwiać uroki zatoki Cova de Sa Sal, a przede wszystkim urocze miejsce Na Foradada.
Rano rzuciliśmy kotwice w bajkowym miejscu u podnóża skały z wydrążonym wielkim otworem. Prawie cała załoga została przetransportowana pontonem na brzeg, z którego wspięliśmy się na szczyt, odwiedzając zamkniętą o tej porze roku restauracje, ale widok na półwysep i zakotwiczonego Borchadta był czymś wyjątkowym i warto było drapać się na samą górę. Po drodze spotkaliśmy pasące się osiołki.
O godzinie 16 podnieśliśmy kotwicę kurs 340 st. I wracamy do Barcelony. Wieczorem delikatne śpiewanie w mesie. W repertuarze tym razem ballady niekoniecznie o zabarwieniu morskim.
Noc i dzień minęły spokojnie bez żadnych niespodzianek i wieczorem 20 marca zawitaliśmy ponownie do Barcelony.
Kolejne dni to cd. Zwiedzania Barcelony i poznawania jej uroków.
Rejs spokojny i krótki. Łącznie przepłynęliśmy 375 mil. <br />
Na tym rejsie Robert Kulpiński nakręcił film, który zamieszczamy obok.