Zimą 2016 roku zastanawiałem się, gdzie by tu popłynąć w kolejny pieśniowy rejs i na czym? Chciałem inny żaglowiec, poznać coś nowego. Ważniejsze było na czym, a nie gdzie. Jak zwykle w takich sytuacjach rządzą przypadki, choć ja mam na to inną, i to potwierdzoną teorię. Jak postawicie kubek rumu, to Wam może kiedyś opowiem.
Zaczęło się od tego, że szukaliśmy nowego kompasu dla naszej Caipirinii. I tu jak zwykle nieoceniony okazał się Rysiu Rajchel, który do mnie zadzwonił i mówi: Mam dla ciebie kompas, taki jak chcesz, nowy i taniej. Tu masz namiary na mojego kumpla Piotra, który kupił sobie kompas na żaglowiec, ale mu nie pasuje. Zadzwoniłem do Piotra i okazało się, że będzie w Opolu, bo pochodzi z Tułowic i właśnie wybiera się do mamy. Kurczę – pomyślałem – chłopak od nas, który się tak zadekował, że nic o nim do tej pory nie było wiadomo.